Ucieczka niemieckich żołnierzy z kotła w Korsuniu to jedna z dramatyczniejszych historii wojennych. Gdy okazało się, że obszar na którym operują jest zbyt mały i jakiekolwiek zaopatrzenie z nieba w postaci amunicji, paliwa i żywności już do nich nie dotrze, Niemcy utworzyli dwie grupy po 14000 ludzi i w takim szyku wyruszyli w stronę Łysianki usiłując przebić się w kierunku wschodnim. Nie spodziewali się jednak, że idąc tym korytarzem natrafią na stanowiska obsadzone przez wojska rosyjskie. Tak relacjonują te wydarzenia świadkowie:

„Stanowiły dziwny widok, te dwie kolumny niemieckie próbujące się przebić. Każda wyglądała jak wielki, dziwaczny tłum. W szpicy i na flankach szli esesmani z brygady Wallonien i z dywizji Wiking w swych perłowoszarych mundurach. Znajdowali się w stosunkowo dobrej kondycji fizycznej. Wewnątrz tego trójkąta maszerowała hałastra obdartych żołnierzy zwykłej niemieckiej piechoty, będąca na ostatnich nogach. W środku tego tłumu widniało małe jądro złożone z oficerów. Ci wyglądali na stosunkowo dobrze odżywionych. Cała ta masa posuwała się na zachód dwoma równoległymi wąwozami. Wyruszyli o 4:00 rano, gdy było jeszcze całkowicie ciemno.”

Rosjanie wiedzieli dokładnie co i jak planują Niemcy dlatego przygotowali dla nich aż 5 linii wojsk. Dwie obsadzone przez piechotę kolejną przez artylerie a dwie ostatnie były zarezerwowane dla wojska pancerne oraz kawalerie.

ŻADNYCH JEŃCÓW – tak brzmiał rozkaz wydany przez dowódców armii czerwonej.

„Około godziny 6:00 rosyjska kawaleria i czołgi zaszarżowały na obie ciasno zbite kolumny. To była masakra, która trwała cztery godziny. Czołgi bezlitośnie polowały na rozproszonych Niemców, miażdżąc ich, gdy w panice gnali z powrotem do wąwozów. Ogień działowy ograniczono do minimum, aby uniknąć trafienia innych, działających w zwartych szykach pojazdów. Nie było czasu ani chęci, by brać jeńców. Gdy było po wszystkim na polu bitwy leżało 20 tyś zabitych Niemców.”

Tym, którym udało się przeżyć tą masakrę zbiegli wraz z dowódcą dywizji Wiking Herbertem Gille nad rzekę Gniłoj Tikicz, która w ów czasie miała jedynie 5 stopni Celsjusza oraz bardzo silny nurt. Nie było czasu na budowanie tratw czy innych prymitywnych środków przeprawy, gdyż na plecach mieli rosyjskie T-34, która nie pozwalały Niemcom złapać oddechu. Powodowało to, wiele dramatycznych sytuacji. Ludzie wskakiwali w lodowaty prąd rzeki, nawet ci, którzy nie potrafili pływać. Żołnierze byli tak zdesperowani, że nie zważali na cokolwiek, byle tylko pozostać przy życiu. Herbert Gille zaproponował, aby wejść do wody i połączyć ocalałych w łańcuch dzięki, któremu przedostaną się na drugi brzeg. Sam inicjator wszedł jako pierwszy do wody lecz mimo starań i determinacji łańcuch ten dwukrotnie przerwał się i wielu Niemców porwał silny nurt.

Oto krótki przebieg wydarzeń w, których wojska niemieckie poniosły ogromne straty. Dla dywizji Wiking była to najbardziej dotkliwa porażka, w której stracili najwięcej swych żołnierzy, również dlatego, że podczas ucieczki przyjęli na siebie cały impet uderzenia sowietów.

Kociol w Korsyniu

Fotografia przedstawia niemieckiego żołnierza, która podczas okrążenia przygotowywał niespodziankę dla sowieckich czołgów w postaci połączenia kilku głowic granatów ręcznych, umocowanych wokół granatu z trzonkiem, dawało potężną improwizowaną broń przeciwpancerną, o ile rzucający zdoła podejść wystarczająco blisko do nieprzyjacielskiego pojazdu.

Zolnierze kotle pod Korsuniem i Czerkasami

Powyżej : W kotle pod Korsuniem i Czerkasami w okrążeniu znalazło się 75000 żołnierzy niemieckich. Na zdjęciu kilku żołnierzy spośród pozostałych 35000 ludzi, którzy odrzucili wezwanie do poddania się.

Stanowisko lacznosci radiowej SS Westland

Stanowisko łączności radiowej, obsadzone przez ochotników z flamandzkiej części Belgii, służących w pułku SS Westland należącym do dywizji Wiking. Pułk brał udział w operacji wyrwania się kotła korsuńskiego.

Norweski podoficer, służący w niemieckiej dywizji Wiking

Norweski podoficer, służący w dywizji Wiking, najwyraźniej jest zadowolony z zimowego umundurowania, dostarczonego przez Luftwaffe samolotami JU-52 wojskom okrążonym w kotle pod Korsuniem i Czerkasami.

Część żołnierzy niemieckich wydostała się z kotła korsuńskiego

Choć część żołnierzy niemieckich wydostała się z kotła korsuńskiego, wielu innych trafiło do niewoli. Przyszłość widocznych na zdjęciu esesmanów była ponura. Jedynie nieliczni z nich ujrzeli ponownie Niemcy. Większość spędziła resztę życia w niewoli, w obozach zlokalizowanych głęboko na terytorium ZSRR.

Ciala zabitych członkow Waffen SS

W śniegach Rosji pozostały niezliczone ciała zabitych członków Waffen SS. Straty w samych poległych, nie licząc wziętych do niewoli, były ogromne. Niemcy straciły w Rosji zastępy najlepszych swoich żołnierzy, których zabrakło potem, gdy Hitler potrzebował ich do obrony Berlina.

Autor: Bartłomiej Marzec

Powiązany tekst: Apokalipsa pod Korsuniem