16 lutego 1944 pada rozkaz wyrwania się z okrążenia dla wojsk niemieckich okrążonych w kotle pod Korsuniem i przedostania własnymi siłami na południowy-zachód.
Rosjanie zamknęli okrążenie 28 stycznia 1944 i od tamtego czasu czynili wysiłki w celu zlikwidowania kotła. Gdy to się nie powiodło, wystosowali żądanie kapitulacji, które zostało odrzucone. Dowódca wojsk w kotle generał Wilhelm Stemmermann umiejętnie przeprowadził wycofywanie się w kierunku południowo-zachodnim, mimo silnego radzieckiego nacisku udało się uniknąć załamania kotła podczas przemarszu.

Panzer VI (Tiger I)
Okrążone wojska były zaopatrywane przez Luftwaffe drogą powietrzną, początkowo przez lotnisko w Korsuniu, a po jego opuszczeniu przez zrzuty zasobników na spadochronach. Ponurej stalingradzkiej tradycji stało się jednak zadość i zaopatrzenie drogą powietrzną zaspokajało tylko połowę (78 t) dziennego zapotrzebowania (150 t).
Niemcy zorganizowali także odsiecz, która pierwotnie była ambitnym zamiarem okrążenia dwóch radzieckich frontów, które doprowadziły do obecnej kryzysowej sytuacji. Trwające od początku lutego natarcie czyniło jednak słabe postępy, zatem 8 lutego dowódca Grupy Armii Południe feldmarszałek Erich von Manstein rozkazał bezpośrednie natarcie w celu przebicia się w stronę kotła.
16 lutego odsiecz zbliżyła się na odległość 7km od okrążonych Niemców, którzy zdobyli w tym czasie wieś Szenderowka. Dalsze natarcie okazało się niemożliwe z powodu silnego radzieckiego oporu, trudności terenowych oraz niedostatecznego zaopatrzenia w paliwo. Stało się jasne, że okrążeni będą musieli wydostać się własnymi siłami i taki został im wydany rozkaz.
Rosjanie trzymali w swoich rękach wzgórze 239, które górowało nad okolicą i pozwalało na ostrzeliwanie przedzierających się Niemców. Kocioł w tym momencie miał 5 km średnicy, co sprawiało że praktycznie każdy pocisk artyleryjski bądź rakietowy czynił szkody. Aktywne było także radzieckie lotnictwo.

Schützenpanzer
Ostatecznie Niemcy przedarli się w okolice rzeki Tykicza Gniłego i nieświadomi, że kilka kilometrów dalej wzdłuż rzeki znajduje się niemiecki przyczółek ze specjalnie w tym celu przerzuconym mostem, zaczęli przeprawiać się wpław.
Lodowate wody Tykicza Gniłego miały wtedy kilkanaście metrów szerokości i 2 głębokości. W celu ułatwienia sobie przeprawy wprowadzano do wody ostatnie ocalałem pojazdy, przyczepy, ścinano drzewa, budowano tratwy, a nawet próbowano zrobić żywy most z ludzi trzymających się za ręce. Prąd był wartki, więc wielu wycieńczonych żołnierzy tonęło w wodach rzeki. Wszystko to działo się pod ostrzałem radzieckiej artylerii. W końcowej fazie wojska inżynieryjne przerzuciły most i ostatnie oddziały osłaniające odwrót przeszły już „na sucho”.
Z kotła liczącego 60 tysięcy żołnierzy wydostało się 40 tysięcy, wliczając w to ewakuowanych rannych. Reszta zginęła bądź dostała się do niewoli. Z powodu straszliwych warunków w jakich nastąpiło wyrwanie z okrążenia, większość ocalałych żołnierzy nie nadawała się do walki.
W ten sposób z frontu zostało na dłuższy czas wyeliminowane 6 dywizji, które należało odesłać na tyły oraz na nowo wyposażyć, gdyż cały ciężki sprzęt z powodu trudnego terenu bądź braku paliwa porzucono w kotle.

Tekst autorstwa Pawła Nogańskiego

Korsun