A właściwie pancerny traktor, bo tak zgodnie z prawdą powinno się nazwać pomysł nowozelandzkiego ministra pracy Boba Semple’a. Od jego nazwiska bowiem swój kryptonim wziął „Semple tank” – maszyna, która na polu walki mogła zabijać tyko śmiechem. Koncepcja ministra była prosta i przypominała plany chińskiej „rewolucji kulturalnej” – budować uzbrojenie z ogólnodostępnych materiałów. Traf chciał, że Nowa Zelandia która w dużej mierze stawiała na rolnictwo, miała akurat nadmiar traktorów gąsienicowych.
Bez planów i fabryk, rozpoczęto chaotyczne montowanie opancerzenia i karabinów maszynowych. Siedem działek, cztery na froncie i trzy po bokach, spowodowało że wraz z kierowcą załoga „czołgu” liczyła 8 osób. Dla porównania, Tygrysa Królewskiego obsługiwało pięciu żołnierzy. Jego masa, ponad 25 ton sprawiała, że był cięższy nawet od jednego z najpopularniejszych czołgów III Rzeszy – Panzerkampfwagen IV.
Choć wobec braku spodziewanej japońskiej inwazji czołg Semple’a nigdy nie wziął udziału w działaniach bojowych, był jednak pewnym sukcesem. Ówczesne reakcje mieszkańców Nowej Zelandii oraz liczne pamiętniki wskazują że ogólnonarodowa mobilizacja przy budowie tej maszyny podniosła morale narodu i przyczyniła się do częściowego przynajmniej opanowania strachu przed zbliżającymi się Japończykami.