Reda, 12 marca 1945 roku.

11. Marsz na Berlin

Kolumna czołgów 3. batalionu 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte pełnym gazem wpadła między płonące zabudowania Redy.

Ostrzeliwane przez artylerię niemieckiego korpusu miasto wrzało. Wokół gwizdały pociski, eksplozje znaczyły pieczęciami lejów skwery, ulice, podwórka. Zniszczone działa, porzucony sprzęt i szkielety samochodów dogorywały w kałużach ropy.

Kapral Marian Chodor, etatowy żołnierz plutonu zwiadu kompanii sztabowej 1. Brygady Pancernej, siedział na pancerzu czołgu, kurczowo trzymając się klamer desantowych. Czołg sza- lał. Każdy lej albo gruz rzucony niewidzialną dłonią eksplozji, po którym przetaczał się wóz, wymuszał natychmiastową reakcję kaprala. Wówczas ręka mocniej zaciskała się na stali uchwytu, nogi szukały stabilnego oparcia na śliskim, brudnym pancerzu. Pot zmieszany z unoszącym się wszędzie pyłem spływał po twarzy, szczypał w oczy, gryzł w usta.

Rękawem wolnej ręki Chodor przetarł oczy, poprawił hełm. Gdzieś mimo czołgu przemknął willys i przebiegła grupa radzieckich żołnierzy, ginąc zaraz za uskokiem muru, akurat w chwili, gdy nieopodal nich rozrywał się kolejny pocisk. Willys szarpnięty podmuchem skoczył metr, dwa dalej, lecz widocznie kierowca przyzwyczajony był do takich wypadków, skoro błyskawicznie zmienił bieg i łazik potoczył się dalej. A może to strach dodał kierowcy energii?

T-34 pędziły dalej. Celem dowódcy, kapitana Fieodosija Aw-chaczowa, była Biała Rzeka. Tam, do niewielkiego osiedla na południowych przedmieściach Redy, musiał dotrzeć jego pancerny zagon, tam już byli zwiadowcy brygady. Ale tam też przedzierali się grenadierzy.

Czołg zwolnił między zabudowaniami miasteczka, wówczas Marian Chodor zeskoczył z pancerza, by razem z innymi szukać ukrywających się w gruzach domów Niemców. Kanonada i kocioł, które trwały wokół nich, kazały mu przyjąć rolę zwykłe- go żołnierza piechoty. Podobnie jak pozostali i on osłaniał czołgi przed nieprzyjacielem. Bronili się uparcie przed atakującym przeciwnikiem. Determinacja i upór dawały im przewagę nad grena- dierami, lecz proza wojny potrzebowała amunicji i środków opatrunkowych. Bez nich odwaga była niewiele warta. A te mogła zapewnić tylko pomoc. Kapitan Awchaczow musiał wysłać kogoś do dowództwa. Kogo?

Przywołał kaprala Chodora:
– Pójdziesz do sztabu i zameldujesz dowódcy o naszym położeniu – mówił po rosyjsku. – Niech nam tu podeślą piechotę. Kapral Chodor odmeldował się. Pochylony, od drzewa do płotu, od płotu do drzewa, to biegnąc, to czołgając się, uchylał się przed seriami z broni maszynowej i wybuchami pocisków. Wpadał do lejów i czekał w nich, aż zamilknie MG 42, po czym, wiedząc, że ma dwie, może trzy sekundy czasu, pędził do przodu, by znów przypaść do ziemi przy jakiejś chałupie. A wtedy łapał łapczywie powietrze otwartymi ustami, słyszał łomot serca, obcierał pot z czoła i biegł dalej i dalej.

W Redzie było już spokojniej. Ulicami raz po raz śmigały willysy, ciężarówki wiozły żołnierzy, wreszcie pojawiły się czołgi. Ale i tu w opanowanym mieście raz po raz rozrywały się pociski nieprzyjacielskich haubic i moździerzy.

Huk ogłuszył kaprala Chodora, rzucił nim jak marionetką o ziemię. Kapral z trudem podniósł się, wstał. Dotknął ręka- mi twarzy. Macał ostrożnie. Obolały nos piekł. Krew zalała mu usta, zakrztusił się; padł na kolana. Na pierś spadły czerwone krople. Omdlał…

 

Przedstawiony fragment pochodzi z prologu książki: „Tankiści. Prawdziwa historia czterech pancernych”. 

Serial Czterej pancerni i pies jest emitowany od niemal 50 lat. Wspólnie z „bratnim narodem radzieckim” – w serii niekończących się zwycięstw – bijemy hitlerowców i wyzwalamy Polskę. To historia, w której „wygraliśmy”, bez pytań i dwuznaczności.

Scenariusz prawdziwy – napisany krwią i pełen moralnych dylematów – znany jest jednak nielicznym. Kim naprawdę byli pancerni? Za co walczyli? Czy wierzyli, że niosą Polsce wolność?

Tankiści. Prawdziwa historia czterech pancernych opowiada o żołnierzach 1. Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. To oni byli tankistami – prawdziwymi pancernymi. Ich losy to historia chwały i hańby, nadziei i rozczarowania, patriotyzmu i zdrady. To kronika pozbawiona korekty. Nie sposób się od niej oderwać.

 

Kacper Śledziński – historyk i publicysta, autor bestsellerowych książek historycznych (Cichociemni. Elita polskiej dywersji, Odwaga straceńców. Polscy bohaterowie wojny podwodnej, Czarna kawaleria. Bojowy szlak pancernych Maczka ), pisze „takie książki, jakie sam chciałby przeczytać”.