Nie da się zrozumieć krwawych wydarzeń 1943 r., jeśli nie sięgnie się do źródeł uprzedzeń pomiędzy Polakami a Ukraińcami. Ich erupcja nie była dziełem przypadku – Wołyń był na rękę zarówno Niemcom, jak i Rosjanom.

635089681170430000

Każda zbrodnia, szczególnie tak bezwzględna, jak ludobójstwo wołyńskie, ma swoją wieloletnią genezę. Zbrodnia wołyńska nie byłaby możliwa gdyby nie trzy rzeczy. Po pierwsze – polityczna próżnia, w jakiej znalazły się tereny dawnego województwa wołyńskiego podczas niemieckiej okupacji. Po drugie – skala zbrodni, bezprawia i przyzwolenia na brutalizację życia codziennego stosowana przez nazistów. Po trzecie – wyrosłe na tym gruncie ukraińskie ruchy partyzanckie, które oczekując odpowiedniego momentu do ataku, chciały odbić ziemię z rąk Polaków i utworzyć na niej niepodległe państwo. Ten nadarzył się latem 1943 r., gdy przegrywająca na froncie wschodnim III Rzesza coraz mniej uwagi mogła poświęcać terytorium etnicznie ukraińskiemu, w zamian za zaangażowanie tamtejszych partyzantów w walkę z Armią Krajową i wstępowanie do jednostek Waffen-SS, przymykając oko na siany przez banderowców terror wśród polskiej ludności cywilnej.

Nawet uwzględniając te fakty trudno pojąć stopień brutalizacji walk na Wołyniu bez próby przyjrzenia się bliżej temu regionowi, który już w czasach II Rzeczpospolitej stanowił trudny do opanowania i utrzymania w ryzach fragment odrodzonej ojczyzny. Głównie z tego względu, że jako ojczyznę postrzegali go nie tylko Polacy.

 

Wołyń – daleko od cywilizacji

Województwo wołyńskie, na terytorium którego dokonano większości zbrodni podczas tzw. Rzezi wołyńskiej, przeszło przez sześć lat wojny prawdziwie burzliwą historię. Najpierw 28 września 1939 roku trafiło pod okupację ZSRR, które przekazało je 22 października w ręce Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Po ataku Niemiec na Rosję, Wołyń został włączony do utworzonego 1 września 1941 r. Komisariatu Rzeszy Ukraina. Województwo wołyńskie rozciągało się na obszarze 35,7 tys. km². Było drugim co do wielkości (po poleskim 36,7 tys. km²) województwem w II Rzeczpospolitej, zamieszkiwanym przez około 2 mln osób.

W jego skład wchodziło 11 powiatów, w których znajdowały się jedynie 22 miasta. Pod tym względem Wołyń z 16 województw, był czwartym od końca pod względem zurbanizowania. Widać to szczególnie w proporcji ludności miejskiej (276,5 tys.) do wiejskiej (1809,1 tys.). Również gęstość zaludnienia należała do jednej z najniższych w II RP, wynosząc 58 osób na km², gdy w tym samym okresie np. na Śląsku mieszkało 299 osób na km².

 

Etniczny galimatias

Wołyń był również niesamowitą mieszanką ludności pod względem narodowości i wyznania. Taki stan jeszcze przed wojną rodził liczne konflikty i niepokoje społeczne. Polacy od samego początku stanowili na nim mniejszość, w niektórych miastach porównywalną ze skupiskami ludności żydowskiej. Wśród używanych na Wołyniu języków, najliczniej reprezentowany był ukraiński (68%), na drugim miejscu polski (16,6%), następnie hebrajski (9,9%), niemiecki (2,3%) oraz rosyjski (1,5%). W innych językach mówiło 1,7% mieszkańców Wołynia.

Podobnie jak w przypadku używanego języka przedstawiały się proporcje podziału na wyznania. Według danych statystycznych z 1931 r., wśród 2085,6 tys. mieszkańców województwa wołyńskiego 1455,9 tys. stanowili prawosławni, 327,9 tys. katolicy, 207,8 Żydzi, 53,4 tys. ewangelicy, 11,1 tys. grekokatolicy. Inne wyznania chrześcijańskie praktykowało 28 tys. osób. Do żadnego nie przyznało się jedynie 600 ankietowanych.

 

Krwawa niedziela

W wyniku zbrodni okupantów, zsyłek i wyjazdów na roboty do Rzeszy, liczba ludności Wołynia spadła z 2 mln w sierpniu 1939 roku do niespełna 1,7 mln w styczniu 1943 roku. Oprócz Żydów największe straty poniosła mniejszość polska, w tym przypadku mówimy o ubytku około 45 tysięcy osób. W 1942 roku Niemcy szacowali liczbę Polaków na Wołyniu na 306 tysięcy, co stanowiło 14,6% ogółu ludności.

Choć napięcie etniczne i fala zbrodni na Wołyniu narastały stopniowo, kulminacja nastąpiła 11 lipca 1943 roku, czyli w „Krwawą niedzielę”. Akcja eksterminacji polskich cywilów przez m.in. przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B) oraz Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) przybrała przerażające rozmiary. Tego dnia zaatakowano 99 miejscowości, następnego kolejnych 50. Stan permanentnego zagrożenia utrzymywał się do wczesnej wiosny 1944 roku, kiedy UPA przeniosła działania na rejon Lwowa i Podole. Skalę represji wobec ludności polskiej jeszcze lepiej oddają suche statystyki ataków.

Lipiec 1943 – atak na 520 wsi i osad, zamordowanie około 10-11 tys. Polaków. Sierpień 1943 – atak na 301 wsi i osad, zamordowano około 8300 Polaków. Do grudnia 1943 r. brutalne zabito ponad 40 tys. naszych rodaków ze Wschodu, łącznie w wyniku ludobójstwa śmierć mogło ponieść nawet ponad 60 tys. osób, w tym 2,3 tys. Ukraińców w ramach polskiego odwetu i działań obronnych.

 

Krajobraz po ludobójstwie

Rzeź wołyńska poza ofiarami cywilnymi to również niemal całkowita anihilacja fizycznych śladów obecności Polaków. Według szacunków historyków z ogólnej liczby 1150 wiejskich osad polskich Ukraińcy zniszczyli 1048, czyli 91% wszystkich domostw. Na tym straty się nie kończyły. Z istniejących 31 tys. polskich zagród spalono 26 167, a więc dokładnie 84% ówczesnego stanu posiadania. Podobnie sprawy się miały z kościołami. Z istniejących 252 kościołów i kaplic, zniszczono 103 (41%).

Nie ma wątpliwości, że widząc tę ogromną skalę mordu i zniszczeń, Rzeź wołyńską należy uznać za zbrodnię ludobójstwa na tle etnicznym. Choć Ukraińcy liczyli, że dzięki swojej bezwzględności metodą faktów dokonanych odbiją ziemię wołyńską i w momencie wkroczenia na nią Armii Czerwonej ogłoszą niepodległość, również ich plany zostały zweryfikowane przez historię. Ponura prawda o Wołyniu jest taka, że krwawe wydarzenia 1943 r. były de facto na rękę Niemców, którzy zostali odciążeni w tym regionie od walki z polską partyzantką oraz Rosjanom, którzy tym łatwiej przejęli i skomunizowali zdewastowaną i niezdolną do oporu ideowego ziemię. Do dziś wydarzenia wołyńskie stanowią niezabliźnioną i nierozliczoną ranę w relacjach polsko-ukraińskich.