Prawie każdy gracz zetknął się kiedyś z World of Tanks. Czołgi z epoki, epickie pojedynki i legendarne drzewko rozwoju technologii – to tylko niektóre z cech charakterystycznych produkcji firmy Wargaming. Nie będzie również przesadą stwierdzenie, że mało gier komputerowych tak mocno upowszechniło wiedzę historyczną (a szczególnie jej militarną stronę). Wojna jednak, to nie tylko czołgi. Jeśli marzyliście kiedyś, aby zasiąść za sterami Mustanga, Messerschmitta, czy IŁ-a 2 – World of Warplanes to gra dla Was. Pora stanąć do walki o przestworza.

Dzięki uprzejmości firmy Wargaming, miałem okazję przez kilka tygodni testować betę ich najnowszej gry, która stawa sobie za cel powtórzenie sukcesu WoT. Dla wszystkich, którzy nie zetknęli się jednak ze wcześniejszą produkcją, kilka słów wyjaśnienia. World of Warplanes to darmowa gra sieciowa, w której dostajemy do dyspozycji rozbudowany arsenał najsłynniejszych myśliwców oraz bombowców II wojny światowej. Cel – banalnie prosty – zniszczyć siły wroga, korzystając z własnej zręczności, dobrego rozbudowania technologicznego maszyny oraz odrobiny szczęścia. Oczywiście im dłużej gramy, tym zadanie to staje się coraz trudniejsze a bitwy coraz bardziej wyrównane.

Trudno przy takiej okazji nie szukać porównań z WoT. Czy „samoloty” również zachwycą szeroką publiczność grywalnością? Po pierwsze, trzeba sobie zdać sprawę z jednej oczywistej sprawy; bitwy powietrzne mają zupełnie inną dynamikę niż pojedynki pancerne, dlatego też sama gra jest o wiele szybsza i przez to momentami trudno zorientować się czy to my siedzimy komuś na ogonie, czy ktoś nam. Aby wygrać, nasza drużyna musi zniszczyć wszystkie samoloty wroga (nie ma już trybu przejmowania flagi), albo statki bądź naziemne instalacje, które do niego należą. Do tego ostatniego celu świetnie najadą się bombowce, które osłaniane przez lżejsze i bardziej zwinne myśliwce szybko mogą się uwinąć z „robotą”.

Pierwsza rzecz na którą zwróciłem uwagę to oczywiście oprawa graficzna. Pod tym względem gra wypada na prawdę dobrze. Wrażenie prędkości jest naturalne, smugi po wystrzeliwanych pociskach prawie pachną dymem a refleksy świetlne na skrzydłach albo na wodzie – po prostu zachwycają. Warto odnotować również realistyczny system zniszczeń; kiedy dostaniemy serią po skrzydle – dziurawi się, kiedy zderzymy się w powietrzu – nasz samolot po prostu przełamuje się na dwie części. „Kruchość” maszyn to jednak ten element gry, który nie każdemu może przypaść do gustu. W tym miejscu dochodzi do głosu odwieczny dylemat wszystkich symulatorów – realizm czy grywalność? O ile sam model lotu bez wątpienia wpisuje się w styl „arcade”, o tyle sprzęt niszczy się bardzo szybko, i czasami już po kilkunastu sekundach kończymy grę. Nie każdemu musi się to podobać, ale prawa fizyki trudno oszukać.

Jeśli chodzi o aspekt ulepszania i kupowania nowych samolotów, tutaj powtórzono sprawdzony model z WoT. W hangarze możemy oglądać posiadaną flotę powietrzną, modyfikować parametry każdego samolotu oraz zmieniać malowanie. Również klasy samolotów (tiery) przeniesiono z wcześniejszej produkcji, dlatego nie ma obaw przed tym, że nasz dwupłatowiec jedną serią skosi odrzutowy Me 262. Oczywiście w fazie bety gra nie ma niektórych słynnych maszyn (np. brak Spitfire, Hurricane), ale możemy liczyć na to, że z czasem drzewko będzie coraz bardziej rozbudowane. W tej chwili do dyspozycji mamy szeroką gamę arsenału niemieckiego, amerykańskiego, radzieckiego oraz japońskiego.

World of Warplanes ma spore szanse, aby podpić serca graczy, jednak pewna losowość rozgrywki (której nie ma w WoT) część odbiorców może zniechęcić. Niemniej, WoW to gra dopracowana, przemyślana i z pewnością warta aby na nią poczekać.